Narodziło się za to kilka nowych maskotek, nowe (okazyjne oczywiście!) zakupy włóczkowe i nowe rozgrzebane projekty (ach te kocyki... <3)
Wstrzymywałam się ze świeżymi publikacjami żeby dotrzymać słowa, ale już nie mogę wytrzymać!
Zacznę od końca, czyli od "najświeższego" misia który wyszedł spod mojego szydełka. Nie zdążyłam jeszcze posprzątać bałaganu jaki zrobiłam przy dokańczaniu i doszywaniu go do końca, jak pojechał już do Radomia. I wcale się nie dziwię, bo jest najprzepiękniejszy! :)
Ma 15cm wzrostu, jest mięciutki i totalnie do zakochania się od pierwszego wejrzenia. Smutny kolor włóczki został złamany przez kwiatuszkowe łatki, których przyszycie było dla mnie prawdziwym dramatem i zajęło chyba z pół dnia. Serio, mogę szydełkować dzień i noc, ale jak przychodzi do szycia to już całkiem inna historia :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz