Nastał w Makrelkowie szczęśliwy czas prezentów, doręczonych paczek, pierwszych maskotek na emigracji i dokańczania rozgrzebanych projektów.
Ale po kolei:
Rodzinka misia Walentego prezentowanego w ostatnim poście WRESZCIE doczekała się głów i radośnie się prezentuje.
Misie mają w okolicach 20cm wzrostu i są taaakie kochane!
Jego dwaj bracia nadal czekają na swoje rodzinki, więc zapraszam!
Ten akcent również ma związek z tym, że miesiąc temu założyłam sklep na Etsy.com (co widać na pasku po prawej), bez nadmiernej ekscytacji w sumie, ale nagle dostałam powiadomienie, że ktoś kupił pingwina. O, jakie było moje zaskoczenie! I radość! Piszczałam jak mała dziewczynka :D
Kolejna sprawa: ZAKUPY. Co prawda nałożyłam sobie bana na wydawanie pieniędzy na włóczki, szydełka, materiały, poduchy i całą resztę, dopóki jakiś pieniążek mi nie wpadnie... Ale wpadły mi w ręce taaakie okazje, i taaakie piękności, że musiałam, no po prostu musiałam... To już chyba nałóg :( Na swoje usprawiedliwienie powiem, że zakupiłam fantastyczne tkaniny i piękne włóczki w cudnych kolorach, za na prawdę niewielkie pieniążki... no sami zobaczcie...
Jak widać na załączonym obrazku - czeka mnie szycie, a ja nie umiem :)
Najwyższy czas się nauczyć, no i jest ku temu fantastyczna okazja: będą misiowe kwiatkowe brzuszki, słoniowe uszki i, uwaga, dziecięce kołderki i ciuszki <3
Zanim jednak przejdę do wykorzystywania świeżo zakupionych materiałów i włóczek, czas dokończyć rozgrzebaną w zeszłym roku poduchę i już tegoroczny sweter.
Chwaliłam się, że robię swój pierwszy sweter? Jeszcze trochę cierpliwości, najpierw na blogu pojawi się poducha :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz