Zawsze chciałam zrobić tradycyjnego halloweenowego Jacka. Tym razem (dzięki temu, że mama zaangażowała się ostatnio w robienie przetworów, w tym absolutnie przepysznego dżemu z dyni!) wreszcie mi się udało i to aż trzy razy!
Nie to, żebym była próżna, ale strasznie mi się podobają! Szkoda, że taka ozdoba nie zachowa się cały rok.
Nie to, żebym była próżna, ale strasznie mi się podobają! Szkoda, że taka ozdoba nie zachowa się cały rok.
I może jestem trochę infantylna, ale z każdego skończonego misia, kota, Jacka, czy jakiejkolwiek innej rzeczy, cieszę się jak małe dziecko. Nie sądziłam, że jestem taka zdolna, a to wszystko przez karczochowe bombki Uli, których ja nie umiem robić.
Zatem, przedstawiam: oto Jacek, Jacek i Jacek.
Wesołego Halloween! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz